I tu wracamy do tego co mi się z myśli autorki nie podoba - dopiero gdy powiem drugiemu człowiekowi z poniższemu przykładu, o podstawie mojego strachu, dopiero wtedy może mi pomóc. Bo wie od czego zacząć. W drugą stroną było by tak samo, jeśli nie znam przyczyny, nie mogę pomóc. Nasze uczucie nie straci na prawdziwości, gdy je uzewnętrznimy. O ile zrobimy to mądrze:)
Ze strachem trzeba się mierzyć. Możesz przed nim uciekać całe życie, ale on cię w końcu znajdzie.. Jak będziesz już stary, wycieńczony i słaby, wtedy strach pożre cię niczym wielki, czarny smok zwykłą, chorą sarenkę... Tylko nie każdy ma siłę stawić czoła lękom. Dlatego... dlatego takiemu trzeba pomóc...
To obdarzę uczuciem kamień i będę czekał aż mi miłością odpowie. Masz skrajny przykład szkodliwej emocji. Chcesz lżejszy - służę. Gdy ktoś będzie na mnie liczył, a zauważy mój strach i moje wycofywanie się ze sprawy (strach to przecież emocja nie zachowanie) może mieć do mnie pretensję. To ja nie miałem jaj aby się z własnym strachem zmierzyć, wolałem go dusić w sobie i przez to zawaliłem na całej linii. Proste? Proste.
Wiadomo, że dwie różne, ale bardzo często się łączą. Gdy dusimy emocje w sobie (można chyba powiedzieć, że dzieje się to pod wpływem strachu) też można nazwać je prawdziwymi.
Moim zdaniem uczucia nieskonfrontowane z rzeczywistością, chowane gdzieś w środku - nie ważne z jakiego powodu, może i są prawdziwe, ale też zwyczajnie SZKODLIWE.