Największym przekleństwem człowieka cierpiącego są ci wszyscy marni pocieszyciele, którzy każą mu cieszyć się ze wszystkich możliwych nieszczęść świata, których ''łaskawy'' los raczył mu oszczędzić.
Ano oczywiście. Bez wątpienia. Nie ma tu autonomicznych bytów. Soma i psyche są ściśle powiązane...i funkcjonowanie jednego ma wpływ na funkcjonowanie drugiego.
Swoją drogą...specyficzny ciąg asocjacji.Ów sens był częściowym odniesieniem się do Twojej poprzedniej wypowiedzi-to prawda.Dalej pętla...oczywiście trafnie skojarzona z samobójstwem.Ale jakoś mi nie gra ta eutanazja. Fakt, nie wspomniałam w swoim tekście jakiego rodzaju cierpienia mam na myśli. Miałam na myśli cierpienie psychiczne, a eutanazja kojarzy się nierozerwalnie z przerwaniem cierpienia fizycznego...stąd moje wątpliwości co do owych stworzonych przez Ciebie powiązań.
Jak ?Moze, krotko.Sens zycia-pytanie, nie wyszlo ode mnie, petla-skojarzenie z samobojstwem .Jak samobojstwo to i euntanazja. Mozemy dywagowac czy eutanazja, a samobojstwo jest rownoznaczne .Sadze , ze i na to pytanie nie ma odpowiedzi.Zakladam, ze decyzje o eutanazji podejmuje meczennik.
Jak dokonałeś przejścia od pętli do ''wywodów'' na temat eutanazji? Nie wyrażasz się jasno...jak dla mnie. Trudno mi tym samym odnieść się do Twoich słów.
Mowa o eutanazji. Nigdy nie spełni wszystkich warunkow, etycznie do zaakceptowania.Jesli ma decydowac czlowiek, sam o sobie, a cierpienia fizyczne pozwalaja mu na to, to mysle, o permanentnej narkozie.Nie mysle też o uporczywej terapii, to jeszcze inny problem.
Refleksyjnie.Wiele problemów na tym okręgu-doskonała figura, ale też czy dotyczy życia. Jeśli to jest możliwe, to trzeba walczyć do ostatniego tchu za siebie , za innych , dla innych....