Miarą humanizmu, która czyni nas tak innymi od zwierząt nie są ubrania, Internet, satelity, opera... A dobrowolna rezygnacja z możliwości rozmnażania się. Żadne zwierzę nie jest do tego zdolne.
Czyżby jedynym celem życia było spłodzenie i wychowanie potomstwa, a miarą bycia człowiekiem ograniczenie swojej płodności ? Ktoś mądry kiedyś powiedział, a może ja sam to wymyśliłem: Nigdy tak jak dzisiaj życie ludzkie nie było tak w cenione, ale nigdy nie było tak mało warte
... oj Kaś, i piszesz to dzisiaj?... nie napisałem, że na ślepo... a gatunek stadny zwany ludzkością zna i demokrację, nie tylko królów... czy myślisz, że matki i ojcowie którzy wysyłali swych synów "na rzeź w legionach Piłsudskiego, wojny bolszewicko-polską 1920 roku czy września 1939 roku, wysyłali "na rzeź" do powstania warszawskiego byli jakimiś potworami?... i to mimo, iż "Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt", jak pisał Broniewski... ... a [...]
W ogóle się z Tobą nie zgadzam. Z tego wynika, że pozwoliłbyś swoim dzieciom ślepo iść na rzeź. Bo gatunek stadny... ma swojego króla. (Sam piszesz - wychowujemy je dla potrzeb i na chwałę stada. Jak stado zadecyduje zabij, to poświęcisz życie?)
Tylko, że tu zagłębiamy się w hierarchię potrzeb i celów. Dla mnie jest ona zupełnie inna niż ta, którą Ty przedstawiasz w myślach/komentarzach.
... zapominasz, że człowiek to "gatunek stadny"... że żyjemy dla stada/gatunku, a nie stado/gatunek dla nas... mamy dzieci, wychowujemy ja dla potrzeb i na chwałę stada/gatunku... czasami trzeba poświęcić "nieudaną mieszankę naszych genów" a promować "mieszankę genów" innych osób... okrutna to prawda, bardzo okrutna dla pojedynczego człowieka... jednak kto o tym zapomina, ten nigdy dobrze potomstwa nie wychowa... sam własne potomstwo naraża na alienację i zagładę... bo inaczej naraża całe stado/gatunek... zresztą władcy i kapłani widzą w innych tylko "stado" które ma żyć dla nich i ich "ludzkich praw"... jeżeli nie traktują swych stanowisk jako "niewolnictwa i służby" dla innych... oni również narażają stado/gatunek...
Chodzi przede wszystkim o to, że to nie jest "jakikolwiek" cel. Że żyjemy nie po to, by być prezydentem, pisarzem, politykiem, złodziejem. Nie żyjemy po to by mieć milion euro na koncie i co chwilę jeździć na wakacje. Żyjemy po to, by znaleźć na świecie osobę, z którą chcielibyśmy mieć dzieci. Żyjemy po to, by tym dzieciom przekazać swoje geny. Tylko przez to jesteśmy w stanie napisać "ciąg dalszy" swojej historii. Sława, osiągnięcia naukowe etc. sprawią, że coś po nas zostanie. Że zostanie po nas "jakakolwiek" spuścizna. Ale chyba najpiękniejszą spuścizną są dzieci. To co im przekażemy, czego ich nauczymy, co wyniosą z domu...
Pomijam aspekt moralny, który zawiesza się w decyzji "mieć" albo "nie mieć" dzieci. Bo ileż na świecie jest małżeństw, które chcą mieć dzieci a nie mogą. A ileż jest kobiet, które rodzą dzieci i je porzucają.
Ale chyba ta świadomość decyzji w sprawie rozmnażania się... jest wg mnie jedną z podstawowych miar humanizmu. (Już sama świadomość nas różni. A jak już dołożymy do tego konkretny temat/ konkretne decyzje... )
... jakikolwiek ma cel, powinien pamiętać o dwóch rzeczach... ... nie jest właścicielem, czy choćby dzierżawcą... jest tylko zarządcą... ... Ziemia to również człowiek... Ziemia to "układ naczyń połączonych"... cokolwiek uczyni, uczyni sobie i potomnym...