Kolejny dzień, kolejna męczarnia, jest chyba coraz gorzej. Praca staję mi się obojętna, a to zły znak, najchętniej przespałbym cały dzień albo wychodził i chlał, sam w samotności... Moje myśli samobójcze raz się nasilają raz maleją, nie pojmuję tego... Mam siebie z dnia na dzień dość, czuję tak cholerną pustkę, która mnie męczy. Każdego dnia jak patrzę w lustro zadaję sobie pytanie, gdzie zniknął ten zabawny człowiek z poczuciem humoru, lecz teraz spostrzegam tylko zmęczonego człowieka, pełnego smutku i bólu... Żyć albo nie żyć? codziennie zadaję sobie to pytanie...