Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ile cierpienia jest w radości? Nie ma takiej miary, która miałaby w sobie jednostkę odpowiadającą albo jednemu, albo drugiemu z osobna. Te dwa różne uczucia idą w parze. I to nie jest tak, że doszłam do tego teraz. Tak było zawsze, i na takie pozostanie. Jedyną kwestią jest to, aby samemu do tego dojść. A żeby coś zrozumieć to trzeba doświadczyć. Nie raz, nie dwa... Ale któryś raz z kolei, aby starać się patrzeć z perspektywy czasu na to, jak towarzyszące nam uczucia zmieniają nasze wnętrza. Więc jak pogodzić ze sobą szczęście, które zaraz staje się jednym z największych zawodów? Zaś nie traktować przykrości z największym żalem, bo one wkrótce przeobrażą nasze podejście w szczęśliwe i wdzięczne o kolejne przeżycie? Nie mówię też, że człowiek to wszystko pojmie w parę chwil. Że obejmie w słowa swoje racje i już do końca życia będzie się ich trzymał. Sama nie wiem, co będzie po upływie kilku miesięcy i lat. Nie wiem czy utknę w miejscu spisując myśli w tych kilku słowach, czy jednak zupełnie zmienię zdanie. Jedyne czego jestem pewna to tego, że będę miała kolejne doświadczenia prowadzące mnie w stronę, którą jest mi dane poznać. Ale przy tym wszystkim... Jak nie cieszyć się bez obaw o gorsze dni? Jak nie smucić się, jeśli jest on tak cholernie prawdziwy i głęboki? Gdzie jest to miejsce, w którym można znaleźć równowagę i właśnie w danej chwili nie ulegać jednemu albo drugiemu uczuciu, a pozostać w tym jednym, jedynym punkcie? Na tej huśtawce stanę nawet na jednej nodze; powiedz mi tylko gdzie...

11 373 wyświetlenia
128 tekstów
6 obserwujących
  • Opium

    3 August 2013, 16:21

    Życie składa się z rzeczy na które nie mamy wpływu i chyba nie ma co nad tym rozmyślać, nie zmienisz tego...