- Proszę, wejdź. – Przez moją twarz przebiega mimowolny, nerwowy uśmiech.
- Dzięki. – Odpowiada, po czym w skarpetkach staje w przedpokoju i zdejmuje ciężką kurtkę. – Naprawdę zajmę Ci tylko chwilkę.
Wygląda jakoś inaczej. Jest przejęty. Nie patrzy mi w oczy. Speszony. Jest w nim coś jeszcze. Dziwnego. Coś, czego do końca nie potrafię nazwać. Jest obcy. Obcy, jak z piosenki Lady Pank. Boże, żebym tylko nie zaczęła jej teraz nucić!
Idę do salonu, on posłusznie, bez słowa za mną. Siadamy na kanapie, między nami zmieściłyby się jeszcze spokojnie dwie grube osoby. Opieram się przedramionami o kolana, on siedzi wyciągnięty, z rękami skrzyżowanymi na piersi. I cisza.
- No, powiedz to. – Przerywa milczenie. Uśmiecha się ironicznie.
- Co? [...]