życie mi tak nagle umilkło
bosymi stópkami na zimnej posadzce
jeden trzy osiem
schowało się za drzewem
buzię w dłoniach ukryło
nie biegnie
z nogi na nogę podskakując
w falbankach zaplątane
lepkimi paluszkami od waty
cukrowej
na patyku
urosło
ucichło
niepokornie wrzeszcząc na huśtawce
Nie boisz się?
No coś ty
jestem już plawie dolosła