Spojrzała w wielkie, rubinowe oko, które nawet na chwilę nie przestało jej obserwować.
Podniosła czubek miecza odrobinę wyżej. Promienie słońca odbijały się od metalowego ostrza, tworząc niewielką tęczę w załamaniach. Jej dłonie pociły się w grubych, skórzanych rękawicach, które chroniły ją przed odciskami. W głębi ducha, była za nie wdzięczna - czuła, że miecz mógłby wysunąć się jej z wilgotnych rąk.
Ognistoczerwony smok poruszył niespokojnie ogonem. Spomiędzy jego kłów wydobyło się ciche, ledwo dosłyszalne warknięcie.
Poczuła stróżkę potu spływająca jej wzdłuż pleców. Słońce było w najwyższym punkcie, a ciężka zbroja sprawiała, że czuła się jak na pustynie. Oblizała spierzchnięte, wyschnięte usta, próbując zignorować delikatne drżenie dolnej wargi.
Nie bała się.
Była panicznie przerażona!
Nie skończyła nawet połowy szkolenia, gdy w [...]