Wszystko jest na poważnie
chyba że to wszystko jest żartem
z prawdą więc czy kłamstwem przeważnie
idę w zaparte
gniła na chodniku zdeptana róża
sterczałem kilka kroków dalej wzrokiem ją macając
wtem przeszła ona obok jak burza
puściłem oko cyklonu się nie spodziewając
igrałem i grałem z moralności schyłkiem
z ogryzkiem w przełyku w bezduszności bez duszności
widząc że ona kręci bardziej niż tyłkiem
skrojony na miarę możliwości
coś się działo bo siedziało coś
w głowach szaberek i berek w przedpokoju
z jej przeciąganiem dłonią po włosach na wskroś
bujałem w obłokach na huśtawce nastrojów
słowa z końca języka po niebieskie migdały
drżały i chowały się pod ulewą zdań jej
chciały czegoś więcej niźli wyrażały
bo do serca zastukała pantoflem o kamień
pragnąłem więc rozebrać jak saper minę
opierała się na łokciach z rozbrajającą miną
zamieniła wino w winę
i tak minął pierwszy tydzień z dziewczyną
sądziłem że na dobre się już zaciągnęło
bo padała w ramiona gdy tylko się wzruszyła
zaciągnąłem się szlugiem gdy na łeb lunęło
jak Piłat gdy upiła się i głowę suszyła
kwoka wpierała że ledwo mnie zniosła
wyjeżdżając że wyjeżdża w zasadzie
wmawiając że to chmura wiatr przyniosła
i stąd po miesiącu włosy w nieładzie
krzyczała żem ślepa kiszka
innowierca bez serca
dla pantofli łyżka
szpilka w kształcie widelca.