Ile cierpienia jest w radości? Nie ma takiej miary, która miałaby w sobie jednostkę odpowiadającą albo jednemu, albo drugiemu z osobna. Te dwa różne uczucia idą w parze. I to nie jest tak, że doszłam do tego teraz. Tak było zawsze, i na takie pozostanie. Jedyną kwestią jest to, aby samemu do tego dojść. A żeby coś zrozumieć to trzeba doświadczyć. Nie raz, nie dwa... Ale któryś raz z kolei, aby starać się patrzeć z perspektywy czasu na to, jak towarzyszące nam uczucia zmieniają nasze wnętrza. Więc jak pogodzić ze sobą szczęście, które zaraz staje się jednym z największych zawodów? Zaś nie traktować przykrości z największym żalem, bo one wkrótce przeobrażą nasze podejście w szczęśliwe i wdzięczne o kolejne przeżycie? [...]