Jak byłam młoda, to też myślałam, że trzeba 'ewangelizować". Teraz wiem, że to co wychodzi ustami o Bogu, robi miejsce dla pychy w sercu. Jestem osobą wierzącą, ale to co zobaczyłam i doświadczyłam od ludzi "przy Kościele" i nie mówię o kapłanach przeszło moje oczekiwania. Pycha powiazana z wyzszością, że jestem lepsza/y/, bo się udzielam... Jestem czlonkiem Bractwa Maryjnego i bardzo żałuję, że wstąpiłam, bo to nie ma nic wspólnego z wiarą. Dewocja i udawana pokora. Głoś Boga w milczeniu i życiem. Nie ma innej drogi. Wszelkie zachęcania odnoszą odwrotny skutek, bo człowiek musi sam do tego dojść, a nie po ścieżce innego. Takie moje przedświateczne rożważania ;-) Z Bogiem Odysie.