Rzucony na pastwę w ramiona tęsknoty,
Oddany bezwiednie jak turecka branka -
Skrępowania rozkosz niech trwa do poranka,
Niech pieszczą i trują zmysłowe oploty
Wspomnień o bluszczu palców - już mam w przesycie.
Leżę prześwidrowany echem tchnienia,
Pełen wycieńczenia i niedomówienia
Wrzący skonaniem patrzę - i zwę to życiem.