O wpół do miłość
czekam
na peronie
z kwiatami
na jej twarz
przez stukot
i pisk
maszyny
widzę jej uśmiech
w każdym
szaleńczo znikającym
oknie
postój
zastój
cisza oczekiwania
milczenie nadziei
drżący oddech szczęścia
gotowego wyjść
zza rogu dworca
gdy tylko
spotkają się
jej oczy z moimi
oczami
stukot obcasów
o stary chodnik
echo kobiecości
odbija się od ścian
zapach perfum
w ciężkim powietrzu
echo namiętności
obiecanej
i ten rozdzierający
oczekiwanie
gwizdek
konduktora
o wpół do miłość
czekam
na peronie
z kwiatami
na jej twarz
peron pustoszeje
echa milkną
kwiatki więdną
pociągi nie przyjeżdżają
o wpół do śmierć
katuję się
obrazem
jej uśmiechających się
kiedyś
ust
i umieram