To jest faktycznie jeden z... nieprzyjemniejszych aspektów nieśmiertelności. I jestem tego świadoma. Ale, mimo wszystko, jestem pewna, że każdy, gdzieś bardzo głęboko w środku, chociażby zagrzebane i zakopane, ma to pragnienie nieśmiertelności. Może zapomniane, ale jest. Tak mi się przynajmniej wydaje. Może ma to związek z tym, że w chwili obecnej nie mam kogoś szczególnie bliskiego, po kogo śmierci jakoś szczególnie długo bym rozpaczała? Może. Ale cóż... gdyby mi to ktoś zaproponował, prawdopodobnie zgodziłabym się. A wariatką jeszcze nie jestem, to mogę z ręką na sercu powiedzieć.
Tu nie chodzi o miłość do jakiejś osoby. Chodzi o ogólne pojęcie miłości. Cały czas ktoś kogoś kocha i tak było zawsze i na zawsze zostanie :) Może to być matka kochająca swoje dziecko, chłopak dziewczynę czy na odwrót. Uczucie miłości towarzyszy nam przez całe życie :)