żyją w świecie miraży malowanych słońcem kroplami deszczu znaczone ślady bytu jutra i wczoraj powyginany horyzont spirali czerwieni świtu dzisiaj które umyka z każdym zegara tyknięciem
ku wieczności szlakiem zburzonej wiary budowli bez okien i ołtarzy pokrzepieni krwią niewinnych ofiar gwałtów bez śmierci bez życia w próżnej wegetacji ciała
zbrukany krzyż wykręcone ramiona mozolnie wzniesiony na górę dla duszy umarłej wraz z miłością dawno w zakamarkach pism zapomnianych przez wielu łaknący opluci ile istnień płaczących nad ruinami błaganiem o litość dla sprawców