Menu
Gildia Pióra na Patronite

Życie jest snem

Życie jest snem, odłączam tlen i ruszam gdzieś dalej, hen,
Wiem to głupie, powiesz bracie nie rób więcej takich scen.
Uwierz że chcę, ona rządzi mną, a ja jestem tylko tłem,
Własnym cieniem, martwym odzieniem, własnego wilka kłem

Zepsutym, przez użytkowanie i naderwanie,
Osłony, otworzyłem drogi ucieczki, na dnie.
Poszukuje złóż energii, cierpiąc upokorzenie,
Poddać się? Nie! odpowiedź na moje odwieczne pytanie.

Ucieczka myślę iż to wyzwolenie od tego stanu,
Tylko mi powiedz Jak daleko zajdę schodząc z tronu?
Na pięć stron z prawych siedmiu odwiedzę zakamarki jej,
By zrozumieć o co jej chodzi, podaj mi własny klej.

Albo odłożę nożyczki stworzę własne origami
Miedzy wersami , zakoduje siebie bawiąc się szyframi.
Pobawię się kolorami, zwariowanymi rymami,
Skrzydłami. Poruszę i góry wzruszę, lotem z ptakami,

Koronowany wiankami, za lot zaczęty wśród mych fal,
Tak ten kraj, własny tok, pierwszy krok, wśród zielonych hal.
Smutek uszedł w dal, usłyszałem dzwon, alarm, Tralalala,
Dźwięczy w mych uszach, atak, znów ucieczka, ona martwa,

Wygłusza uczucia, ukróca me kłucia, ewolucja,
Pakt, traktat, nie dojdę do porozumienia, intuicyjna.
Liczba siedem, pięć i jeden, jak nie jedna to druga,
Ludzi kłótnia, liczb suma, a opowieść taka smutna.

Niszczy uśmiech, który już znikł , został aktor na scenie,
Znany od dawna układ, opowiada same brednie.
Nie tak miało być, on był idealny też nie, olśnienie,
Nie nie oddam się, wśród klęsk podejdę i znów uklęknę.

Przez życie przejdę, ona nie ucieknie, przez jej cierpienie,
Moje takie samo, wydaje się być właśnie moją prawdą,
Lecz czy okaże się to kolejną halucynacją,
za upadki karą, aluzją do układów, ludzi stratą.

Panną nadchodząca wśród snów, ukazując rząd dusz,
Celują z kusz, czekam na ich ruch, panuje już zaduch,
Zadość uczynienie, jestem w niebie, ona ucieknie,
Nie wiem może jednak w piekle będę, przyśle ci zdjęcie,

Nie pójdziesz w me ślady, do tego prowadzą własne układy,
Ja tu leżę martwy, czuje dziś tylko sztylet prawdy,
Bądź twardy, mówili oni, którzy nie zbudowali własnej tratwy,
Z liści uczuć, kawałków wspomnień, strzępów przeszłości.

Napiszę ode do młodości, czasów gdy nie czułem tych wielkich złości,
Okrutnych w świecie fantastycznej ułudy ,gości,
Gościć będę, przed najwyższym uklęknę, ujrzę tron,
Czyżby to już zgon? To nie twój czas poszedł stąd won!

Siedzę w mym własnym kościele, tworzącym wspólnotę
Ludzi wytrwałych wchodzących na własną golgotę,
Tam witamy Go, naszego mistrza, pana swego.
W trwodze przed nim też uklęknę, podejdę do niego,

I przekaże jak ostro mnie za życie każe, ja właśnie,
Nigdy przez to nie powstanę gdy sam jestem błaznem,
Wśród liter piszącym szyfrem, żołnierzem na posyłki,
Wysyłki własnych marzeń wśród ludzkich medali i odznaczeń.

Przeszukam strony z życia książki, którą pisze sam,
Pójdę tam z przyjacielem, by podniósł się mój stan,
Ducha, uciecha, gdy ratuje duszę, taka krucha,
Ja też uradowany gdy był dół, była taka sucha.

Bezbronna, lecz nie podam się, ruszę w świat walki,
Dla mnie istnej bajki, wśród wspomnień, jak stary Bruce Lee.
Stworze własny styl, w głowie mętlik to będzie mój kij,
Moja broń, weź już skończ, zająłem tron, rządny zemsty.

Zakończę własny cel, wtedy gdy straci on swój sens,
Zawalczę o swoje, uczuć przekroje, biorę ostatni kęs.
Odnajdując pokój duszy, zapamiętam ostatnią scenę,
Będę odznaczony mam nadzieje za wojny lat tak wiele.

3804 wyświetlenia
52 teksty
1 obserwujący
  • krysta

    16 March 2013, 16:23

    Życie- historie pisze...
    Wiersz wywarł na mnie duże wrażenie...
    Pozdrawiam.