Złota Jesień. Piękna Jesień. Liście spadające ścielące przemokniętą glebę. Opadają ich setki, Tysiące, Miliony. Niczym myśli w głowie. Rozrzucane przez wiatr.
Nawrót wspomnień, Jak liści, Tysiące. Miłe. Przeklęte. Tęsknotą owinięte. Nieraz przeklinane przeze mnie. Zapomnieć je mam chęć.
Kładę się w pościeli liścianej. Owinięty kolorami Jesieni, Spowity dziesiątkami kasztanów, Znalezionych pomiędzy liśćmi. Z myślą liryczną, Staram się zapomnieć. Pozostaje Jesień w głowie. Zaczynam pisać.
Jak bardzo kochałem. Jak bardzo tęskniłem. Wyrzucam to wszystko. Otwieram serce, Oczyszczam umysł. Wypuszczam wszystko, Bez umiaru, Do cna.
Kilka godzin później, Budzę się zaspany. Przysypany Jesienią. Otulony Jej ciepłem, Wstaje oczyszczony. Z liściem w ręku. Treści pełnym.
Nareszcie koniec zmartwień. Koniec nocy bezsennych. Nowe życie się zacznie. Z Jesienią za rękę. Podążał będę przed siebie. Co wieczór w Nią wtulony, Obsypywany tysiącami pocałunków. W namiętnym obcowaniu, Zasypiał w Jej ramionach...
Yuki...zgadzam się... tylko Mareczek tak się schował w te... pościel z liści utkaną, że nie wiem czy jutro go ...znajdziemy :):) Oby nikt go nie podeptał na jesiennym spacerze :):):)