Z braku sił upadam rozgromiony w walce ze sobą czynem nie słabością przytroczony do areny kolejne ciosy spadają zapluty krwią czołgam litości pragnę jak nigdy
lecz od siebie? tonę w morzu własnych niedorzeczności staram się je wyrzucić wymiotuję własnym ego i konam sam wśród zgiełku bo nie poszedłem w tłum i ruszyłem naprzód z własnym systemem wartości i zasad w sercu