Zatopiony w śniegu po szyję Kroczę na północ czując dno Stojąc na palcach jedynie Mroźne pustynie żalem jęczą Porcelaną brwi ozdobione Zamykam oczy Skórą stapiając człowieczeństwo
Stąpając potem po kruchym lodzie Kieruję węch w teraźniejszość Opuszki dyrygują drogą przeszłą I nasłuchuję pasaży na chłodzie Czując choć trochę allegretto