Zamknąłem oczy, mrok mój umysł opętał, wtem nagle obraz się począł malować, przedstawiał to, com najlepiej pamiętał, lecz jakże Twe piękno mógł narysować?
Tu idealna, tam jeszcze lepsza, wyśniona, aż wyobraźnia swe dzieło podziwia, tylko czy Pani ze snu, w me proste ramiona zechce się rzucić i czy jest prawdziwa?
Rozmywa się portret, otwierają powieki, a Ty leżysz w mych ciepłych objęciach, Ty, z którą będę żył wspólnie przez wieki, i Ty z którą będę na ślubnych zdjęciach.
To wcale nie sen, lecz przykład miłości, prawdziwej, niczym na łące trawa, że zapominam z tej całej radości, iż szczęście me, to nie sen, a jawa.