Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ballada o (o)Czyszczeniu

Zajrzałem do korytarza ciemnego:
brudnego, mrocznego, zakurzonego,
gdzie żaden ogień nie chciał go rozświetlić
i nikt nie myślał, by nadzieję rozniecić...

Zatrzymałem się w środku, by zadziałać
i spróbować - chciałem cuda wyzwalać,
więc natychmiast zakasałem rękawy
i ruszyłem ku przejściu poprawy...

Pochwyciłem w dłoń chwostek tak niewielki -
nim próbowałem czyścić w górze belki,
a gdy w końcu się z nimi uporałem,
do dalszej pracy ochoczo się brałem...

Wodę wlałem w wiaderko dziurkowane,
lecz takie życie było mi pisane,
że wodą tą okna zdążyć umyłem
i podłogę całą z brudu wyczyściłem...

Farbę mieszałem, niech kolor nasiąknie -
niech żadna ściana brudem już nie jęknie,
niech będą wspaniałe i jasnym swym blaskiem
cieszą innych, niechaj będą poklaskiem...

Wieki chyba minęły, ale koniec
w końcu nadszedł i mogłem ja swój taniec
odtańczyć, lecz zaraz ucichła radość:
ktoś korytarz spalił, ukazując zazdrość...

Trud mój okazał się nader daremny
i zamiast ze mną nucić szczęścia hymny,
inni mą pracę w niwecz obrócili,
a gdym zginął, moją chwałę uśpili...

17.11.2012

5559 wyświetleń
82 teksty
2 obserwujących
  • misiek45

    17 November 2012, 10:22

    Bardzo ładny wiersz taki świeży,smutniej się robi pod koniec wiersza gdzie ktoś niweczy całą pracę .Czasem w życiu jest tak że mając jakąś nadzieję na coś ,staramy się by spełnic marzenia, a ktoś jednym gestem lub czynem zniszczy to uważając za coś błahego i bez sensu-pięknego dnia życzę:)))