Zagubieni pośród czterech ścian ukrywają swoją twarz skrzętnie chowają łzy z przyklejonym uśmiechem próbują oszukać samych siebie z bezsilności pozagryzane wargi oczy tępo wpatrzone w dal uwięzieni w zgubnej matni w labiryncie życia bez przyszłości drogi ucieczki. Nie prosząc o pomoc wzgardzonej litości słowem czekają na wyciągnięte dłonie tam gdzie domem nadzieja lepszego jutra.
Tak, domyśliłam się Kati, dlatego odwróciłam trochę ten wiersz w lustrze, do siebie. Stąd taka troszkę inna interpretacja. Mam nadzieję, że mi wybaczysz tą przekorę;)
Madziu dziękuję za refleksję napisałam ten wiersz,bo dużo jest takich przypadków,ludzi pozbawionych nadziei,czasem żyją w świecie w którym są krzywdzeni a wstydzą się o tym mówić,to nie marudzenie o to że roztkliwiają się nad sobą,oni tylko potrzebują pomocy,nie proszą o nią ale na nią czekają!najgorsze że trudno do nich dotrzeć i trzeba umiejętności by do nich dotrzeć,dlaczego to oni muszą czuć wstyd a nie ich oprawcy???Mam nadzieję że rozwiałam twoje wątpliwości niż wiersz ten to nie użalanie tylko cichy krzyk!!miłego dnia Ci życzę choć u mnie huraganowo:-))
Witam Was dzięki że zajrzeliście;) Karolinko smutny bo dotyczy ludzi zamkniętych samych w sobie,takich którzy nie proszą o pomoc ,choć tylko na to czekają pozdrawiam cieplutko:-)) Art dzięki za pojawienie się w mych skromnych progach;) Cześć Madziu dziękuję za cenną opinię;)fajnie że zajrzałaś:-)))
Ech... ta bezsilność, gdybyśmy tylko spojrzeli w górę, zmieniłby się może nie tylko punkt widzenia... Kiedy brakuje nam nadziei, może trzeba się rozejrzeć za kimś kto nie ma na chleb.