wychylasz się spojrzeniem u progu ponowienia gestu zawieszając oddech
odurzeni balansujemy na węzłach sieci czasu kołysanej amplitudami myśli jak owady wibryssami wyczuwając linę pod nami wciąż szybciej spadająca przestrzeń
w labiryncie palców zamykane przyciąganie owija nas wokół siebie znacząc trajektorie podwójnego wahadła wstążki uczuć w obcych rękach
cicho opuściliśmy drgający punkt rozdroże - jedną z komórek losu mieszczącą wszystkie możliwości
Adnachielu - Znam swoje granice. Myślę, że moim tekstom bliżej jest do początku górskiej wędrówki niż do latania. :) Jednak bardzo mi miło usłyszeć, że wiersz Ci się podoba.
Echo_ - Dzięki, później się zorientowałem. Miło, że zajrzałeś/aś.
Wspaniały wiersz. Ale u Ciebie inaczej być nie może. A przynajmniej, jeszcze się nie zdarzyło i wątpię, by zdarzyć się mogło :) Oby nigdy nic nie wytrąciło Ci pióra z ręki.