W tym sercu ogrodu nie ma ani w tamtym są zimne i szare betonowe place pełne milczenia
Kiedyś śpiewały w nich magnolie i nawłocie kołysały lato do snu w kołysce błękitnego nieba ale teraz
On jeszcze próbował wymalować chabry upojone zachodem słońca nad różanymi obłokami powiek ale ona siedziała ze wzrokiem wlanym w zabetonowaną ziemię wargi zagryzała słone.