osieroconym palcem po niepewnym ciele błądzę
oblizuję wargi tęsknoty spierzchnięte
wskrzeszam mdlejące uparcie ciało
wyswobadzam splątane ręcę
chcę biec ku krańcowi
zapadając w niebyt o Ciebie się ocieram
za mało by poczuć...
w opustoszałych świątyniach
zapalam znicze