w poświacie latarni ulicami miast przemykają cienie kochanków niespełnionych cichym szeptem drzew miłość wyznając wiecznością natchnioną
w krwawych czasach pokoju chwilach rodzą się i umierają na wielkiej ulicy krańcach kotarą mgły przedzielonej nie pisanym szczęściem przemijania bólem naznaczeni kochankowie bez nadziei
póki noc nie przeminęła usiądź koło mnie napij się kropel koloru purpury nim odejdą kochanków cienie w mych swoje ogrzej dłonie i wraz ze mną posłuchaj jak w szumnie drzew rodzą się miłości słowa