w podróż od stóp kłębkiem nienazwanego do kolan zgłębienie dreszczem napełnione falistym drganiem szło nienasyconym biodra jak kwiat dojrzały spadł ciepły deszcz wilgoć na szczytach krągłych nieodkrytym źródłem w uciekających kosmykach rosą wzdłuż szyi brodzi