w niebieskiej sukience bez butów biegłam dokoła kwiaty kwitły soczystą czernią ktoś krzyczał krople spadały
na fiołki lśniące jak onyks rwałam splatając wieńce drogą przedziwny orszak szedł nad głowami klucz gęsi otwierał przybyszom eden
skrywając twarz w brudnych dłoniach wbiegałam w bezkresną ciemność pod powiekami twój obraz ściskając gdy świt bezlitośnie zabierał naszpikowane tęsknotą sny