W mym testamencie wierszem pisanym, Co może bardziej list przypomina, Proszę by ze mną był pochowany, Łańcuszek z zawieszką - srebrna lilija. Skąd mam coś takiego? - pewnie zapytacie No to Was zaskocze, mam to po bracie. Tym co umarł dawno, dawno, dawno temu... Pamiętacie? Fajnie! Powiem bratu memu, Że ktoś o nim pamięta i nie tylko rodzice Nawet się cieszę, mówię Wam to skrycie. W końcu dołączę do niego w niebie, Nie będę musiała myśleć o chlebie... A teraz najważniejsze - co się ze mną stało Szłam sobie drogą, wiecie - tą "małą" I nagle ktoś wyskoczył zza drzew. Miałam wrazenie, że to wielki lew Ale nóż trzymał w swojej wielkiej ręce. Zadbał nawet o twarzy zasłonięcie. Cios zadał chyba nie tak bardzo wielki I znikł, pobiegł za stare belki Dlaczego zabija? - nie mam pojęcia, To pewnie dla czasu zajęcia. Pytacie, jak to możliwe, że mam czas na pisnie, Skoro umieram w tej suchej trawie? Cios zadał lekki jak już mówiłam, Ale tu zupełnie nikogo nie ma! Nikt mnie nie znajdzie, wiem o tym dobrze. Jestem jakby na bezludnym lądzie. Krwawie bardzo mocno, boli okropnie. Wiecie co? Chyba już po mnie... Żegnam Was więc tymi słowami. Bądźcie szczęśliwi moi kochani!