Fyrfl przyjaźni którą ocalił internet
Wkurzam się bo zazdrość
Rozwaliła tak kwitnącą przyjaźń
Która była wsparciem i inspiracją
Szorstko się z nami obchodziła
Ale w tym jej sens i wdzięk
Była zbyt intensywna i zbyt szczera
Zaczęła być szlifem dla dwojga diamentów
Lśniliśmy już jako brylanty
Przecież im to wszystko
Na tym polega przyjaźń
Ma wzmocnić tych co kochamy
Jednak zrodziła tylko zazdrość
I aż lęk
Że się jest tylko szarym kamieniem polnym
I niczym przy oślepiającym szlifie
Brylantu któremu wciąż karatów przybywa
A może zazdrość to faktycznie potwór szarości
Którą sobie uświadamiamy
I pielęgnujemy w sobie
Zastępując konieczny szlif
By zajaśnieć i błysnąć sobie
Morderczym władczym i leniwym
Mój
I to słowo ma być wszystkim
Zamiast ciągłym budowaniem zachwytu
I tak hodujemy zazdrość
Rozwalającą grożącą wulgaryzującą
Kipiącą w końcu nienawiścią
Wszyscy utracili tracąc zaufanie
Nagle okazało się że szare to szare
I jakby nie zalśnić
Szare ryczy tylko chcę i moja
PS. Wszystkiego dobrego
W dniu imienin!
Autor