Widzę w lustrze pamięci jedynie sylwetek cienie I twarzy zarysy rozmyte, otulone w mroki. Uśmiechów świetliste smugi, listków dłoni drżenie I strzępki słów z piosenki przedostatniej zwrotki.
Dymy kadziedeł zasłoną kiedyś czas rozdzieliły Unosząc nagle ku niebu waszą lekkość bycia. A jednak widzę wszędzie ślady tak sercu miłe I słyszę najbliższe głosy w cichości serca bicia.
Czas nasze światy zbliża, a każda chwila coś zmienia. Gubiąc siebie w gwiazd mroku, zdumiona spotrzegam porankiem Widzę was w każdym uśmiechu, w tęsknych ku niebu spojrzeniach, W sposobie, w jaki podnoszę do ust, pełną łez filiżankę.
I choć każdy dzień pustką głuchy mijając bez imienia A liczba dni w nieskończoność oddziela myśli granicę Spotkam was, słyszę czasem, i nie wiem czy szept to złudzenia, Czy nieśmiertelności serca odwieczna obietnica...?
Gerardzie dziękuję, wiesz jak wiele znaczą dla mnie Twoje słowa.
Sebastianie, a zatem nie wzruszam się dziś samotnie...;) Dziękuję za ciepłe słowa.
Damianie, ten szept to jedyne co możemy stamtąd usłyszeć, jedyne co pomaga trwać...Dziękuję, za wyjątkową jak zawsze wnikliwość w czytaniu między wersami:)
nieważne kto zaskoczy ciszę, która tylko patrzy kołysząc się :) Jeśli ten szept - trzepotem skrzydeł, to Madziu z pewnością jest to nieśmiertelna obietnica :) Ja go słyszę w słowach tego przepięknego wiersza ;)