wiatr wołał za odchodzącym latem co w agoni zamykało za sobą wrota że i tak klucze dzikich gęsi otworzą każdą furtkę dla panny co nadchodzi w welonie z babiego lata
jesienna dama skracała dniom włosy zdobiła je wiankami z czarnych kruków nie żałowała zimnych łez z deszczu śpiewała z wiatrem żałobne przyśpiewki ku trzci umierającego lata
marzły bezbronne i nagie ogrody wrony chuchały na rozebrane gałęzie a na pustych polach ciężkie łby krowie wynurzały się z resztek pożółkniętej trawy i z namaszczeniem przeżuwały ślady zaginionego lata
słońce co jeszcze do niedawna odważnie opalało najbielsze ciała przygasło nagle zrobiło się bledsze smutne i ociężałe schodziło z drogi nadchodzącemu mrokowi który co wieczór na paciorkach szronu modlił się za stracone lato