Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wolf

Wiatr przenosi życie, szczyty ośnieżone.
Staję się pomnikiem tego, co stworzone.
Wolność mnie przeszywa, natura mnie zachwyca.
Ziemia moją matką, niebezpieczna jak wilczyca.
Szum trawy, zbłąkana kropla rosy.
Żyjąc na Alasce, splotłem z nią swe losy.
Wyrzekłem się świata, by żyć w samotności.
Stałem się ascetą, wybrykiem doczesności.
Myśl tonie w łzach szczęścia i mego spełnienia.
Konam w magicznym autobusie, czekając wytchnienia.

Pamięci Chrisa McCandless.

1099 wyświetleń
22 teksty
0 obserwujących
  • RozaR

    28 January 2014, 17:03

    A gdzie tam cię nosi ? Jakby u nas mało było słowianek co potrząsają tym co mama w genach dała. ...............Ale ładnie pojednałeś się z naturą.

  • Supertramp

    28 January 2014, 15:53

    Asceza nie przejawia się tylko brakiem jedzenia. Składa się na nią wiele rzeczy, sporo wyrzeczeń tego, co oferuje nam świat. Traktowanie jego historii jako film jest przykre. Zabrzmiało jak denna recenzja jakiegoś pismaka. Zajmij się gazetą, a nie oceną życia innych. Każdy idzie swoją drogą, nie zawsze prostą i przyjemną.

  • awatar

    28 January 2014, 14:41

    Chris nie żył na Alasce tylko wegetował kilka miesięcy. Trafił na nią nieprzygotowany. Bo to film o próbie spełnienia marzenia - przeżycia roku na Alasce - bez przygotowania. Film o nieprzygotowaniu i raczej o trampie, któremu się wydawało niż supertrampie który mógłby stać się na przykład supetraperem. /książki nie czytałem/.
    Chris nie był ascetą z wyboru a z konieczności bo nie miał co jeść - upolowaną dziczyznę, która wystarczyłaby na wiele miesiący zepsuł i zaśmiardł, bo nie umiał sprawić.
    Nie życzę autorowi zdychać z głodu i zimna w śmierdzącym autobusie.