Tylko w bezgwiezdne noce przychodzą takie słowa Które z natury swej płoche, rozum przed świtem chowa Tylko gdy mnie nie słyszysz, mogę je głośno powtarzać Bo w samotności ciszy najlepiej się serce spowiada
Kiedy mrok miasto duszy owładnie, ciemności stają się domem Są bowiem takie chwile, gdy serce uwiera jak kamień Zwątpienie murem obronnym, i oczu dwie ostre wieże Na straży stoją z rozumem, uparcie szepcząc: 'nie wierzę'
I nagle na horyzoncie, brzasku świetlista lawina Zatapia warownię smutku, w oczu błękitu lagunach I choć się jeszcze broni, mój wzrok nieprzywykły do światła Zanurzam twarz bez wahania, w słów twoich fali ciepła.
Już sam tytuł mnie zaintrygował. Kolejno czytając nie mogłem powstrzymać się od wspomnień, które wywołują Twoje słowa. Ale jakże piękne i subtelne słowa... Zatapia warownię smutku, w oczu błękitu lagunach - coś wspaniałego...
Dziś chyba kolejny raz muszę przyznać, że moje wersy gasną przy iskrzącym lśnieniu poezji słów komentarza, bo nie wiem jak miałabym inaczej nazwać Twoją wypowiedź Sebastianie...
Bo tak pięknie kreślisz...uczucie,na kartce przez tak piękną duszę...takie odzwierciedlenie,wrażliwość pobudza i wyobraźnię tego miasta...co falą porusza...Chociaż to miasto zatopione...jest Twoje,to przez ten obraz jego...rodzę tam i moje...Chociaż chciwy nie jestem,a wyobraźnia...i tak robi swoje...
Poezja w najszlachetniejszej postaci, gdzie słowo ze słowem zdaje się łączyć w błogim pocałunku i gdzie tylko wymogi ortografii każą im się rozdzielić interpunkcją :) Czytając żal tej chwili kiedy powieka zmuszona jest zwilżyć oczy oschłe od zachwytu :)