Piąty żywioł
Tylko ogień ugasi żywioły
Gdy rozpali się źdźbło co czekało na pożar
Tańczą płomienie - gonią pod wiatr i za wiatrem
Błyskawice w nich bledną
Skwierczą żałośnie deszcze.
Radość z niczego za wszystko wypełnia
Spojrzenie na wschód księżyca i ścieżkę
Aż pierwsza kropla z niewidnego oka
Zadzwoni łzą ogłuszającą - zaczął się potop.
Przetrwają nieprzerwanie budując arkę
Pielęgnują bluszcz kwitnący w obłokach.
Niedawne gwiazdy i słońca zmęczone
Żywiołem starości wiotkim promieniem karmią
Wertykalne ogrody usychającej pomarańczy
W ciszy bluszcz owocuje żółtą parafiną..
Ostatni już płomień w mantrach tańczy
Od prapoczątku żywimy się na przemian
Owocem ogrodu albo motylem szarańczy
Szukając w słowach okruchów złota
Cienia wytchnienia przed strachem i blaskiem.
Autor