Menu
Gildia Pióra na Patronite

Taniec szaleńca
maska którą noszę na co dzień
gdy tańczę wolnym powolnym
umieraniem
maska jak ją ściągam co wieczór
to ukazuje mi się prawdziwa twarz

ta twarz co ze mnie drwi
brudna pokaleczona
strupami ohydnymi pokryta
bliznami cięciami
stara miłość pokrzywdzona przez los
przez nieubłagany los wyryta
nożem błękitu co żalu spowija każdą chwilę
kiedyś przerwana
w strzępach
gnijąca
ona ta twarz ze mnie drwi i kpi
nieustająco
ukazuje mi postać świata okrutnie
bez nuty żalu
choć dziwnie smutnie
obco
nie poznaje siebie w niej

siebie dawnej
smutno
wypaliłam się
i ta iskra w oku spopielała od wytartych pamiętników nocy
łez wylanych nie wiadomo po co

ta twarz
to ona jedynie
ukazuje mi obraz
duszy masakrowanej przez ulotne złudzenia
radości powierzchowne
udawania
słowa górnolotne
bez znaczenia
parę razy szepty głuche
do widzenia

żegnaj..zasnute mgłą czekania serce
przekonasz się o sensie krzyża
w ostatniej męce

krzyczy mi prosto w siebie samą
nigdy nie będziesz szczęśliwa
szczęściem utopii
tak bywa

smutki w truciźnie zatopisz
ze śmiercią ci jedynie jak ulał
rzeczy bledną
z niepatrzenia

krew z proszku się sypie
po podłodze
po dywanie z
marzeń utkanych
rosa
wspomnienia

ta twarz co cudem
ocalała
gdy ją prowadzono
w nicość
otchłań zapominania

ocalała
czy na pewno

może tylko
więcej wycierpiała
by zobojętnieć na wszystko
założę dziś maskę od nowa
by bóle udręki w ukryciu zachować

umrzeć z miłości
w masce szczęścia, co go nie ma .

jeden z tych dni gdy coś nie gra
i nagle wena zachodzi mnie od tyłu
albo po prostu próba katharsis
niemożliwa jednak na dłuższą metę..

12 163 wyświetlenia
146 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!