Tam gdzie niebo ziemi dotyka Promieniem dnia przygaszonym Skrzydlaty wędrowiec postać spotyka W płaszcza pochodnię wtuloną
Witają się nagłym silnym uściskiem Jak dawni dobrzy znajomi I przez moment stają się jednym błyskiem W zmierzchu tajemnicę wtopionym
Wiatr lekkim szeptem niebo kołysze Obejmuje człowieka swym tchnieniem I dźwiękiem wtopionym w błękitną ciszę Coś szepcze przenikając milczenie
"Przybywam z krain, które zna twa dusza Spod okien gdzie światło wciąż płonie Przynoszę modlitwy zerwane na ustach Które co świt powtarzają twe imię
Powracam z miejsca gdzie za horyzontem Lśnią srebrnych zbroi błyskawice I drżą na niebie jak gwiazdy błyszczące Najdroższych spojrzeń odbicia"
"O Wietrze! Szczęśliwy żeś widział te strony Jakże chciałbym być twoim tchnieniem" Zawołał człowiek okrzykiem wzruszonym A wiatr mu odpowiedział westchnieniem
Zadrżały nagle ramiona Panicza Wiatr uniósł wypełnione błękitem dłonie I zaniósł je tam gdzie w świetle księżyca Czekała duszyczka stęskniona
Porwał ją w objęcia uściskiem szalonym Wplótł we włosy księżyca promienie O czym jej szeptał wiedział tylko Panicz Który z wiatrem na dusze się zamienił