stół nakryty śnieżnobiałym obrusem, a na nim świece, kwiaty w wazonie i dwa nakrycia przy czym jedno puste
choć to nie wieczór wigilijny...
znów kolacja z samotnością i tylko z wazonu w moją stronę smutno spoglądają róże jakby chciały powiedzieć, że dawno zarosły ścieżki, którymi do mnie chadzałeś
Aniu czekajac dajemy sobie nadzieję ze może kiedyś.....potem gasimy świece idziemy spac a następnego dnia nadzieja wraca i znów nakrywamy do stołu palimy świece,,czekamy..........-.pozdrawiam Cię serdecznie
Poruszający wiersz, Aniu. Ktoś tu napisał, że ścieżki prowadzące do szlachetnego człowieka nigdy nie zarastają. Chyba zapalka. Trzeba mieć nadzieję:) Pozdrawiam.