Skruszyć lód bym chciała dłonią gładząc wir oddechu Mroźne igły wbijają się w nasze serca stygnące Czas może na rozstania te bolesne najchłodniejsze
Sztywnieje me spojrzenie gdy niewidzialnym gestem dotykać chcesz mej twarzy Lodowata łza po policzku płynie odliczając czas do twej podróży Nachylam się by cię ucałować a ty topniejesz niczym płatek śniegu
Leżysz martwy białym puchem otulony a cisza nuci smutną pieśń żałobną Cały świat mój szronem pokryty choć za oknem pełne lato