Roz we Chinach stary Chan Z targu przywióz szkła Ray-Ban Tera se ze świata szydzi I na żółto wszysko widzi Jakoż była jego mina Gdy napotkoł łun Murzyna Aż podskoczył znad czajnika Bo zoboczył w nim Chińczyka Bambo wielkum mioł posture Ale żółtum jak żółć skóre I łolśniło wtedy Chana Który zara łode rana Wziun i wydoł dekret taki: "Wszyskíe ludzie, me rodaki! Ze Nju Jorku, z Rosji, z Gany! Każdy to je mój poddany!" Nastympnego dnia,nad ranym Świat łogłosił Chana Panym. A kto mi nie daje wiary, Niech se kupi łokulary!