ławka
przysiadłem na ławce napisać wiersz
wysłużona zwyczajna
uchodziła z niej barwa
jak ze spokojnej twarzy
nieboszczyka
zlęknąłem się porównania
napisałem - odpływały w niej róże
niczym z rozlanego wina
w wąskich zaułkach montepulciano
to daleko w toskanii
pejzaż w którym nie byłem nigdy
widzę go
iskrzą złociste paprocie
wspięte do jaskrawych okiennic
zielono-srebrny wąż
prześlizguje się pomiędzy
odsłoniętymi kostkami
opalonych dziewcząt
montepulciano
tak nęcąco daleko
ukrwione kwietnie w pełnym słońcu
siedziałem przy parkowej alei
róże odpływały z nieba strugami
klon wygięty na polskim wietrze
szemrał o samobójczym deszczu
naprzeciwko mnie
leżał wyciągnięty na ławce bezdomny
jego stępiony wzrok wlepiony w przestrzeń
strumyki ciemnego wina toczyły się po chodniku
opuchnięta twarz ściągnięta złością
zakrył oczy brudnym ramieniem
odetchnął spalonym płucem