Przez rozstanie rozpoczęte Wielkie rozterki i szloch Gniewny i zadumany Zły i uśmiechnięty
Idzie przed siebie tułaczką swą Nie mogąc przestać myśleć O ustach Jej, choć powrotu już nie ma Przekroczone miejsce gdzie rozdarła się ziemia
Odwrócił się tylko zobaczył połowy most Choć przysiądź by mógł że, cztery kroki wcześniej cały stał Szedł tak długo w samotności mając wrażenia jak by coś zanim podążało Odwrócił się znów, postał rozejrzał wokół dostrzegł marę
„, Kim tyś jest”- zapytał „Jam zwie się Nadzieja”
Idź precz zmoro to przez ciebie teraz smutek w sercu mym Po tych słowach Nadzieja zbliżyła się do niego i nie odstępowała go na krok…
Ale nic na siłę, pamiętaj. Ucz się tego, co Ci wychodzi, stary. Jak, jak widzisz, nie piszę ultrafilozoficznych białych wierszy, bo nie umiem. Jeśli nie czujesz się na siłę w balladach, to nie bierz się od razu za nie.
"Idąc z paradoksem moim Drogą, którą serce pisze Myślę o uśmiechu Twoim... Na myśl o Twych ustach dyszę...
Tak daleko, a tak blisko Duchem stoję dziś od Ciebie Idę w ciemność drogą śliską A tam gwiazdy płaczą w niebie
I ja płaczę, most się wali Połowa na zawsze umarła A Ty wołasz mnie z oddali Chociaż gwiazda moja zgasła...!"
Wybacz, że nie jest to zbyt godna odpowiedź na Twój utwór. To raczej rodzaj interpretacji, niż przeróbki.
~Archangel_Marco Jak umiesz przerobić ten wiersz na blade to bardzo proszę. Możesz go sobie zabrać i przerobić. Owszem umiał bym rymy tam wstawić ale blady mym nie dał rady wysmażyć.
Nadzieja to urocza kochanka odważnych. Sam wiersz mi się podoba, ale poubierałbym to w rymy i zrobił z tego balladę... Nie, dobra, wybaczcie, ostatnio kilka mi się udało zrobić, tylko nuty muszę zapisać, bo w końcu zapomnę melodii...