Była emocja ciemnych włosów trawiona W ustach umieszczano wymiar ciszy Zapomnij o swoim wczorajszym upadku Trwaj wiecznie niech krzyk cię usłyszy Nie można bezkarnie i w nasączeniu Topić się falą miałkiego złudzenia Wszak lepsze są chwile złe nawet Od tych co spadają w kosz zapomnienia
Napełnić się wiarą złamaną za szybko Odnaleźć w pustce światła mrugnięcie Zostawić nieważności krótkiej obłudy Wypchnąć za okno kłamliwe serce Bo gdy trawią nas zwątpienia i mary Nieprawdy za uchem szeptane obrazy Jesteśmy jedynym trybem szacunku Niszcząc i depcząc falszywe nakazy
Dlatego umarłaś już we mnie do końca Nie będzie żadnego zmartwychwstania Nie wyślę listów do ciebie pisanych Poezji gotowej na pożegnania Ani w ramionach ciał poukładanych Żadną odezwą na wietrze niedbałą Stałaś się grobem zimnym jak marmur Któremu kiedyś z litości znicze zapalą...