Wybiegam myślami Poza kraty umysłu Nie skaczę , nie pląsam , nie grzeszę A mimo to nie zawsze wiem co robić Gdy jestem wolny… Nie czas i miejsce celem mym bywa Lecz namiętności smak w odchłani rzeczywistości Niejedno widziałem bez zrozumienia Wiele oddałam bez sensu Zbyt szybko mijają mnie rozpędzone do czerwoności pociągi Codziennych zmagań z losem Nie łatwo jest wyjść z siebie W skalaną bólem i kłamstwem obłudy codzienność Wyrzucam swe myśli Gdy chcą się uwolnić od ciała Pląsając po kartach spisanych I drutach telefonicznych Zatracając moc swoją Umierają …. Czy warto ?... Któż zrozumie żebraka na ulicy Jeśli sam nie zazna biedy To samo spotyka każde me słowo i myśl wypowiedzianą przed tłumem Pomyśleć trudno… I choć namiętności gniew ogarnia me ciało Tam idę … Pomagam , podaję rękę Choć inni nie wiedzą Bo nie chcą wiedzieć …..dlaczego ……