Po ciężkich dniach, wreszcie spokój nastał. Choć z każdym z nich w mym sercu zamiast maleć wzrastał. Lecz wszystkiego kres kiedyś nadejść musi. Bóg w końcu pozwolił na leczenie duszy.
Nie mam już żalu ani nawet złości, ale czasem zazdroszczę Ci tak wielkiej radości. Ja też się życiem ciesze choć bardziej bezgłośnie. Czekam aż w mym wnętrzu żar szczęścia wyrośnie.
Już łatwiej mi myśleć i lżej mi się śmiać. Wiem też, że uczuć nie muszę się bać. Bo chociaż pesymistycznie jestem ku nim nastawiona to wiem, że częściowo już jestem polepiona.