nie tylko idąc w odmęty.... całe życie to jedno wielkie ryzyko, ale chyba wolę ryzykować fruwając w przestworzach niż zanurzając się w odmętach ;) z drzewa też spadłam, i jakoś mniej traumatyczne zdaje mi się to wspomnienie :D a co do naszyjników, wianków, i ozdób wszelakich to wszystko co z natury jest mi bliższe niż brylanty i rubiny. Wystarczy mi ładny sęk z drzewa, a radość znacznie większa niż z kolii od jubilera :)
To już kwestia wiary w te perły.. :) Idąc w głębiny ryzykujemy. Życie weryfikuje, czy warto... Orzeszki i kamyczki też nie są złe - w końcu z natury :)
Wszystko jest ciekawe, zwłaszcza jak ktoś lubi perły ;), ale.... dla kogoś kto dwa razy zanurzył się w odmętach, wcale nie najgłębszej wody, i poczuł zapach tamtego świata to perły mogą nie istnieć. Naszyjnik zrobię sobie z orzeszków, albo kolorowych kamyczków w razie czego :P :D
Pięknie, ale sama nie wiem co myśleć... Tam piękne ogrody do których tak miło zaglądać, a tu...? odmęty morskich przestrzeni... pierwsze 6 wersów czytałam ze strachem. Oczy wyobraźni już widziały jeden konkretny obraz, nijak przypominający cudne kwieciste ogrody, ale... ostatnie dwa wersy niosą nadzieję. Skup się jednak na lazurach zaklętych w tych wspomnianych oczach, a morze i jego odmęty zostaw badaczom ;)