Parę szybkich cięć po mojej spoconej ręce - odpływam. Schodzę niżej do nadgarstka. Przesówam żyletkę po skórze, widzę krew i czuję błogość. Ból psychiczny zastępuję bólem fizycznym. Cały smutek odpływa razem z krwią i spływa z dłoni na białe kafelki. Zagubiona w swoich myślach wylewam ostatnie łzy. Czy ktoś słyszy wołanie o pomoc? Nie sądzę...
Co roku ileś tam zdesprowanych młodych ludzi popełnia okaleczenia i samobójstwa z powodu nadaktywności chormonalnej. To tylko statystyka. Więc dostrzegą cię rubryki.