Pamiętasz naszą jesień Złotą od słońca liści Iskier naszych pocałunków Złotych zorz tryskających Z pomiędzy palców Gdy nasze dłonie chwytały się Zaciskały mocno A Adaś z parapetu Uplecionego przez ramiona hortensji Jakby nie kot A Marceli Szpak Dziwił się światu Niecierpliwie przebierając nogami Strzygąc uszami I kręcąc ogonem Strzepywał liście A potem szliśmy pod dach Niebios Ułożony z kolorów tęczy Zanosić im jak najbardziej Czarno białe modlitwy O mieć i być Nas i Was