Ona była jak saska filiżanka On jak księżyc W jej kształty zapatrzony Co noc wkradał się Do jej wnętrza Głębiej i głębiej Dotykając palcami z promieni Jej tajemnic Na dnie zatopionych
Aż zbliżyła się raz Zbyt blisko okna By być bliżej jego promienistych dłoni Czyja ręka nacisnęła klamkę? Kto skrzydeł na czas nie rozłożył?
Spadając poczuła jeszcze Że wiatr tej nocy Wiał ze złej strony
Jeśli wolno mi coś od siebie dodać, bo widzę poprzedników wielu, to chciałbym jedynie skromnie napisać, iż ten wiersz jest inny od pozostałych, ale bardzo piękny.
czytam kolejny raz ...i pytam : czemu w kąciku oka pojawia się łza ? wzruszenie ? a może słowa które mówią o mnie ...tyle wzruszeń i słowa się na usta cisną