środa
od koniuszków palców zaczął się zły dzień
i trwał
pies się pasł, obawy rosły.
Miałem zamiar ugotować rosół ale się nie przerodził.
Tak się zmienia światło w cień. Tak się
nic nie zmienia.
Ostatecznie skręciłem kilka szlugów
wypiłem trzy kieliszki bimbru
i kończę swojskie mętne.
Wszystko jest pochodną pierwszego ruchu
który nie należał do nas.
(pisząc 'nas' nie mam na myśli ciebie)
Tęsknię za klockami
za bójkami z bratem i smakiem rzadkich cukierków.
Wszystko dzieje się ociekając po mnie
że niby skóra to ja.
I wiem, że to nie ma większego znaczenia
ale mimo wszystko się tli.
dawno nie pragnąłem śmierci
Autor
Dodaj odpowiedź 14 April 2010, 23:05
0 Westchnienie przeze mnie przemawia...
Zdolna wrażliwa dusza w Tobie drzemie
Odpowiedź 14 April 2010, 21:00
0 Co za egzystencja pełna goryczy. Świetny początek, troszkę surrealizmu. Ciekawie poskładane myśli, chaotycznie jak w życiu bywa.
MarkaOdpowiedź